Page 124 - polski 6 cz2
P. 124

7
       7   fellach – egipski rolnik            Poznaje Tuaregów, egipskich fellachów , dumny lud Watussi, Pig-
                                            mejów,  Burów  z  Transwalu,  Hotentotów,  Buszmenów,  karłów  Ba-
                                            binga, Murzynów Haussa. Samotny biały człowiek na dziwacznym
                                            wehikule nie wszędzie wzbudza szacunek: „Z mieszkańców Egiptu
                                            najmniej ufam Beduinom, z którymi wiele bójek i utarczek miałem na
                                            olbrzymim stepie nadmorskim między Es Sollum a Aleksandrią”. [...]
                                               W maju 1934 roku osiąga południowy kraniec Afryki – Przy-
                                            lądek Igielny – spełnił swoje marzenie. Stąd mógłby spokojnie po-
                                            płynąć statkiem do kraju. Ale on postanowił inną trasą, raz jeszcze
                                            przez całą Afrykę, wrócić do domu. Wybiera drogę przez Kapsztad,

                                                                     8
                                                                                    9
       8   Leopoldville – czyt. leopoldwil  Wind huk,  Leopoldville ,  Fort  Lamy .  „W  końcu  polskie  stomile
                                            [opony do roweru, które w czasie wyprawy dosyłała mu poznań-
       9   Lamy – czyt. lami
                                            ska firma Stomil], napełnione świeżym kapsztadzkim powietrzem,
                                            potoczyły  się  raźno  asfaltową  jezdnią  w  stronę  dalekiej  Północy,
                                            w kierunku ziemi ojczystej”. Wydaje się, że po trzech latach po-
                                            dróżowania po Afryce nic już nie mogło go zaskoczyć. Tymcza-
                                            sem pisze: „Osiedla dla ludzi białych składają się z pięknych willi
                                            z zadbanymi ogrodami [...], obok zaś znajdują się rezerwaty dla
                                            tubylców – skazanych, by zginąć śmiercią głodową. Anglicy zwą

                                                       10
       10  location – czyt. lokejszn, do-   je location , a wyraz ten wymawiają z taką jakąś pogardą, którą
       słownie: umiejscowienie, lokali-     trudno powtórzyć. Ludzkie śmietniska, dom wariatów, szpital trę-
       zacja                                dowatych, dożywotnie więzienie [...]”. [...]
                                               Przedostatni etap podróży – Saharę – Nowak pokonuje na wiel-
                                            błądach. Francuzi nie chcieli go przepuścić na rowerze przez pustynię
                                            – uważali, że samotnie poszedłby na stracenie. Poza tym obowiązy-
                                            wał wówczas przepis, który pozwalał przebywać ją tylko karawanom.
                                            – No dobrze, czy jak kupię jednego wielbłąda, to już będzie karawa-
                                            na? – zapytał Francuzów. – Nie – odpowiedzieli. – To w takim razie
                                            kupię dwa wielbłądy, najmę poganiacza i stworzę własną karawanę.
                                            Wówczas mnie puścicie? – nie poddawał się. – Pewnie tak – przyznali
                                            zaskoczeni Francuzi. I rzeczywiście – własną karawaną z własnymi
                                            wielbłądami przeszedł Saharę.
                                               W listopadzie 1936 roku dotarł do Algieru: „Czuję już niesiony
                                            przez bryzę zapach Europy, mimo woli jednak nie cieszy mnie w tej
                                            chwili zwycięstwo, to jest przebycie dwukrotnie całej Afryki na prze-
                                            strzeni Trypolis – Kapsztad – Algier”. Pokonał 40 tys. km rowerem,

                                                                                    11
       11   dromader  –  wielbłąd  jedno-   konno, pieszo, łodzią, na dromaderze . Podróżował pięć lat: „Tak!
       garbny                               Całe pięć lat – długi okres, ale gdy dziś myślę o minionych latach,
                                            zdaje mi się, że były one jedynie snem krótkim. Snem o dżungli,
                                            o pustyni, o wolności... i gdyby nie te tysiące zdjęć, które zrobiłem
                                            w Afryce, może uwierzyłbym nawet, iż był to tylko cudowny sen”.


                                        122



   0717_881217_polski_kl6_cz_2_DRUK.indd   122                                                                17.07.2019   20:22:25
   119   120   121   122   123   124   125   126   127   128   129