Page 107 - GwK_podrecznik_cz-2_kl-2_2018
P. 107
75. Grzeczni nie tylko zimą
Bałwanku, bałwanku...
Był piękny, słoneczny
dzień zimowy. Niebo jaśniało
czystym błękitem, śnieg świecił
biało jak świeżo uprany lniany obrus.
Malutka Czarownica siedziała
z krukiem Abraksasem na brzegu
lasu i się opalała. W pewnej chwili
dobiegły do nich głosy dzieci i jakiś
wesoły hałas. Malutka Czarownica
wysłała kruka Abraksasa,
żeby zobaczył, co się dzieje.
Kiedy po chwili wrócił, powiedział:
— To kilkoro dzieci, małych sześcio- czy
siedmioletnich smyków. Na łące za żywopłotem lepią
bałwana ze śniegu.
— Muszę go obejrzeć — powiedziała Malutka Czarownica.
A ponieważ łąka była blisko, poszła tam piechotą.
Bałwana właśnie ukończono. Miał długi nos z marchwi i oczy z kawałków
węgla. Stary pogięty garnek służył mu za kapelusz. W prawej ręce trzymał dumnie
miotłę z chrustu.
Kiedy Malutka Czarownica stanęła za żywopłotem, dzieci jej nie zauważyły.
Trzymały się za ręce i tańczyły wokół bałwana.
Malutką Czarownicę ucieszył widok wspaniałego bałwanka i rozbawionych
dzieci. Najchętniej zatańczyłaby razem z nimi.
Nagle z pobliskiego lasu wybiegło kilku sporych chłopców — było ich razem
siedmiu. Wpadli z krzykiem na bałwana i go przewrócili. Garnek stratowali
nogami, złamali kij od miotły, a dzieciom, które tak wesoło tańczyły, natarli
twarze śniegiem. Kto wie, co by jeszcze wymyślili, gdyby nie Malutka Czarownica.
— Ej! — krzyknęła gniewnie do łobuzów. — Zostawcie dzieci w spokoju!
Jeśli mnie nie usłuchacie, to wam spuszczę takie lanie miotłą, że się nie
pozbieracie!
Chłopcy uciekli. Ale piękny bałwan był rozwalony. Dzieci stały smutne,
ze zwieszonymi główkami. Malutka Czarownica rozumiała je dobrze
i postanowiła je pocieszyć.
105