Page 56 - 890694_GWK_podrecznik_kl3_cz 3_2019
P. 56
101. Detektyw na tropie
Zagadka szósta, czyli kto chce rozzłościć pana Mietka?!
Mimo że detektyw Pozytywka rozwiązał w swoim życiu wiele zagadek,
nigdy nie umiał sobie poradzić z jednym prostym pytaniem — a mianowicie,
kiedy znowu dostanie jakieś zlecenie?! Kiedy znowu będzie mógł się zmierzyć
z jakąś tajemnicą?! Innymi słowy — kiedy przestanie być bezrobotny i zacznie
zarabiać pieniądze?! Nawet tak chudy detektyw jak detektyw Pozytywka
musi od czasu do czasu coś jeść — a każdy wie, że trudno robić zakupy,
mając pusty portfel. Tymczasem bywały tygodnie, że nikt, ale to nikt nie
pukał do drzwi agencji detektywistycznej „Różowe Okulary”! Nawet dzieci
(od których, oczywiście, nie wziąłby ani grosza, ale które przynajmniej
dokarmiały go cukierkami i czekoladą)! Jakaż więc była radość detektywa
Pozytywki, gdy pewnego marcowego wieczora do drzwi jego agencji ktoś nie
tyle zapukał, co załomotał — głośno i gwałtownie — a chwilę potem drzwi
otworzyły się i stanął w nich zasapany pan Mietek, dozorca.
— Pomocy! — jęknął pan Mietek, opierając się na drewnianej łopacie
do odśnieżania. — Nie wytrzymam z tymi smarkaczami!
Detektyw Pozytywka spojrzał na niego ze zdumieniem. Pan Mietek,
wiecznie zajęty wąsacz, dał się poznać mieszkańcom kamienicy, na której
strychu znalazła siedzibę agencja detektywistyczna „Różowe Okulary”,
jako osoba lubiąca spokój i porządek — nieczęsto można było go zobaczyć
w takim stanie.
— Oni robią to specjalnie! — żalił się pan Mietek. — Całymi dniami
odśnieżam, posypuję chodniki, a potem wystarczy, że na chwilę pójdę
do domu, i już wszystko jest zasypane śniegiem!
— Skąd pan wie, że to wina dzieci? — zapytał detektyw Pozytywka. —
Przecież jest zima, nic dziwnego, że pada…
— Kiedy właśnie nie pada! — przerwał mu pan Mietek. — Nie zauważył
pan?! Od tygodnia nie spadła ani jedna śnieżynka! A nawet gdyby padało,
to wszędzie leżałaby taka sama warstwa śniegu, tak czy nie?! A nie — tu trochę,
tam cała kupa!... Zwariować można!
Detektyw Pozytywka popatrzył za okno. Rzeczywiście, nie padało.
Z uczepionych rynny sopli skapywała mętna woda.
Drzewa z ulgą pozbywały się grubych śnieżnych szat. Mimo mroku, który
pomalutku ogarniał świat za oknem, detektyw Pozytywka bez trudu dostrzegł
pobliskie przedszkole. Dni były coraz dłuższe. Zima szykowała się chyba
do odwrotu.
54