Page 74 - 890694_GWK_podrecznik_kl3_cz 3_2019
P. 74

110. Motyle i motylki





          Jak motyl chciał zobaczyć księżyc


             Wiosna już od dawna rozgościła się
          w ogrodzie. Szafowała hojnie kolorami

          rozkwitłych kwiatów, bawiła się odcieniami
          zieleni na pękających pąkach krzewów i nieśmiało
          rozwijających się liści.
             Słońce świeciło coraz mocniej, a jego ciepłe promienie docierały do stulonych
          liści młodej jabłonki, pośród których zamieszkała poczwarka motyla. Schowany

          w niej motyl cierpliwie czekał, aż będzie mógł się wydostać na zewnątrz.
          Już nie mógł się doczekać! Tyle słyszał opowieści o słońcu, różnobarwnych
          kwiatach, sprężystych gałązkach krzewów, gdzie motyle huśtały się wesoło.
          Mały motyl aż westchnął, wyobrażając sobie taką zabawę.
             — Kto tutaj tak wzdycha? — usłyszał gdzieś niedaleko cichy głos.

             — To ja — wyjaśnił nieśmiało. — Motyl. Czekam uwięziony w poczwarce,
          żeby wreszcie rozprostować skrzydła!
             — Motyl? — w dochodzącym skądś głosie zabrzmiało zaciekawienie. — Ja też
          jestem motylem. Jeśli widzisz jedwabny kokon, to jestem w nim schowany. Też nie
          mogę jeszcze latać. Gdy nastanie noc, wydostanę się, żeby zobaczyć gwiazdy.

             — Jak to, zobaczyć gwiazdy? Przecież one świecą tylko w nocy!
             — Właśnie — cierpliwie tłumaczył głos. — Jestem ćmą, motylem nocnym.
          Dlatego latam tylko wtedy, kiedy zapadają ciemności.
             — Dziwne — zawahał się motyl. — Ja wolę zobaczyć słońce. Podobno jest

          wielkie, żółte i ciepłe. Potrafi wysuszyć nasze skrzydełka z kropli rosy, abyśmy
          mogły fruwać jak najwyżej.
             — Słyszałam o słońcu. — W głosie ćmy nie było takiej tęsknoty, jak w głosie
          motyla. — Jest gorące, ogromne, wysyła tyle jasnych promieni, że nie możemy
          latać w ich blasku i dlatego żyjemy w przyjaznych mrokach nocy.

             — Myślę, że bałbym się ciemności. Tak lecieć, nie widząc dobrze, dokąd się
          podąża? Można nie zauważyć niebezpieczeństwa.
             — Ależ noc nie jest ciemna! — obruszyła się ćma. — Przeważnie na niebie
          świecą gwiazdy. A jeśli nie ma chmur, to promienie księżyca oświetlają drogę.

             — A co to jest księżyc?
             — Księżyc każdej nocy pojawia się na niebie, żeby rozświetlać ciemności.
          Czasami jest ogromny jak jasna kula zawieszona w przestworzach. A niekiedy
          smukły jak sierp, który zahaczył się na niebie. Jego blask nie jest tak silny jak
          słoneczny, promienie zaś nie palą gorącem, ale posrebrzają, i wszystko wygląda jak
          z bajki.


          72
   69   70   71   72   73   74   75   76   77   78   79