Page 39 - polski4
P. 39
Maryla uniosła świecę i badawczym wzrokiem obrzuciła włosy Ani, ciężką masą opadające na jej ra-
miona. W istocie wyglądały dziwnie.
– Co zrobiłaś ze swoimi włosami, Aniu? – spytała. – Przecież one są zielone! [...]
– Tak, są zielone – jęknęła Ania. – Myślałam, że nie ma nic równie brzydkiego jak rude włosy. Lecz
teraz widzę, że dziesięć razy gorzej jest mieć zielone. Ach, Maryla nie może sobie wyobrazić, jak bezgra-
nicznie jestem nieszczęśliwa!
– Nie pojmuję, co to się stało, lecz mam nadzieję, że się dowiem. [...] Dwa miesiące minęły od ostat-
niej awantury, więc byłam pewna, że ten spokój nie może trwać wiecznie. No i cóż takiego zrobiłaś ze
swoimi włosami?
– Ufarbowałam je.
– Ufarbowałaś? Ufarbowałaś włosy? Aniu, czy ty nie wiedziałaś, że nie wypada tego robić?
– Owszem, wiedziałam, że to niewłaściwe – przyznała Ania. – Ale pomyślałam sobie, iż warto raczej
popełnić coś niewłaściwego, aby się wreszcie pozbyć czerwonych włosów. [...] On mnie zapewnił, że
włosy moje zyskają wspaniałą kruczą barwę. [...] Jakże mogłam wątpić o prawdzie jego słów, Marylo?
Wiem dobrze, jak to boli, gdy nie ufają naszym słowom. I pani Allan powiada, że nie należy nigdy wątpić
o czyjejś uczciwości, jeżeli się nie ma na to dowodów. Teraz mam już dowód... zielone włosy to dowód
wystarczający dla każdego. Przedtem we wszystko ślepo wierzyłam.
– Komu wierzyłaś? Kto ci o tym powiedział?
– Handlarz wędrowny, który tu był po południu. Kupiłam od niego tę farbę.
37