Page 54 - polski 7 cz 1
P. 54

łokciem butelkę z mlekiem. Gdy wycierała linoleum, fasolka się przypaliła.
                                            Okropny swąd rozniósł się po całym domu. Celestyna usiadła na kuchen-
                                            nym stołku i wybuchnęła płaczem.
                                               Oczywiście  właśnie  w  tym  momencie  musiał  przyjść  ojciec.  Otworzył
                                            drzwi własnym kluczem i kierowany zapachem spalenizny zjawił się w kuchni.
                                               – Co się stało? – przeraził się na widok szlochającej córki.
                                               – Nic, nic, mam chandrę – wyjaśniła Cesia, łkając rozpaczliwie.
                                               – Ojejej – westchnął ojciec ze współczuciem. – To nie zazdroszczę – wziął
                                            z talerza plasterek ogórka i zjadł go ze smakiem, chrupiąc, chrzęszcząc i mla-
                                            skając.
                                               – Nie chrup! – krzyknęła córka przez łzy.
                                               – Dlaczego?!
                                               – Bo mnie to potwornie denerwuje!
                                               – Oj, biedactwo. Słuchaj, a właściwie z jakiego powodu masz chandrę?
                                               Cesia  mu  powiedziała  –  z  grubsza.  Wygarnęła  mu  wszystko,  chociaż
                                            co on, biedak, winien był temu, że otoczka ozonowa jest podziurawiona?
                                               – To nieprzyjemne – przytaknął. – Popatrz tylko, nawet nie wiedziałem,
                                            że podziurawiona.


















































                                       52
   49   50   51   52   53   54   55   56   57   58   59