Page 187 - polski 8 cz1
P. 187
„Pali się!” – wrzasnął jakiś głos. Rozbłysły światła, z sufitu zaczęły tryskać
strumienie wody, lecz rozpuszczalnik rozlał się po linoleum, płomienie lizały
i pożerały je przez szparę pod kuchennymi drzwiami, podczas gdy głosy wo-
łały chórem: „Gore , gore, gore!”. 5 gore – pali się
5
Dom próbował się ocalić. Drzwi zatrzasnęły się szczelnie, lecz okna pęka-
ły z gorąca, a wiatr rozdmuchiwał płomienie.
Dom walczył, choć ogień miliardami gniewnych iskier przeskakiwał z pło-
mienną łatwością z pokoju do pokoju i wspinał się na schody. Rozpryskując
wodę, mechaniczne szczury wyskakiwały ze ścian, wystrzeliwały swe ładunki
i wracały po następne, a ścienne natryski wypluwały strugi sztucznego deszczu.
Ale było za późno. Jakaś pompa zacięła się z westchnieniem i stanęła. Ulew-
ny deszcz przestał padać. Rezerwowy zbiornik wody, który przez wiele spokoj-
nych dni napełniał wanny i służył do mycia naczyń, już się wyczerpał. […]
Płomień ogarniał łóżka, okna, zmieniał barwę zasłon. […]
Dom zadrżał, jego dębowe kości padały jedna na drugą, obnażony szkie-
let skręcał się od żaru, ukazały się kable – nerwy domu – jakby chirurg zdarł
skórę, odsłaniając czerwone żyły i tętnice. „Na pomoc, na pomoc! Pali się!
szybko, szybko!” W żarze pękały lustra jak lśniący, kruchy zimowy lód. A gło-
sy jęczały: „Gore, gore”, powtarzając to w kółko jak tragiczny wierszyk dzie-
cięcy. […] W ostatniej chwili pod ogniową lawiną słychać było jeszcze auto- 6 frenetycznie – nerwowo, żywiołowo
maty podające czas; grała muzyka, zdalnie kierowane kosiarki strzygły trawę, 7 suterena – mieszkalna część budynku
a inne mechanizmy frenetycznie opuszczały i podnosiły markizę nad otwie- znajdująca się pod parterem, niekiedy
6
rającymi się i zatrzaskującymi frontowymi drzwiami i wykonywały tysiące poniżej poziomu terenu
różnych czynności, jak w sklepie z zegarami, gdy wszystkie zegary śpieszą się
albo późnią, wariacko wybijając godziny o różnych porach. Szaleńczy, a jed-
nak w jakiś sposób jednolity chaos: śpiewy, wrzaski, kilka ostatnich myszy-
-sprzątaczek wyskoczyło bohatersko, by usunąć straszliwe popioły. Jeden głos
z subtelną pogardą dla sytuacji głośno czytał wiersze w płonącym gabinecie,
aż wszystkie szpule z filmami spłonęły, stopniały wszystkie kable i przerwały
się obwody elektryczne. Ogień rozsadził wreszcie dom, który runął płasko,
wyrzucając roje iskier i chmury dymu.
W kuchni, na chwilę przedtem nim spadł deszcz ognia i zwęglonych kawał- Jednym z najbardziej znanych dzieł
ków, widać było piec przygotowujący śniadania w psychopatycznych ilościach: Raya Bradbury’ego jest wydana
dziesięć tuzinów jajek, sześć bochenków grzanek, dwieście kawałków bekonu, w 1953 r. powieść 451 stopni
a gdy ogień pożarł to wszystko, piec sycząc histerycznie zaczynał pracę na nowo. Fahrenheita. Jej akcja rozgrywa się
w świecie, w którym zakazane są
Trzask. Dach zawalił się do kuchni i salonu, salon do sutereny , a suterena czytanie książek (w temperaturze
7
do piwnicy. Lodówki, fotele, taśmy filmowe, kable, łóżka – wszystko to jak 451 stopni Fahrenheita – według
szkielety zostało ciśnięte w zasypaną gruzami paszczę głęboko pod ziemią. fabuły książki – zaczyna palić
Dym i cisza. Ogromna ilość dymu. się papier) i krytyczne myślenie,
a ludzkie życie to pozbawiona
Na wschodzie niebo rozjaśniło się słabym brzaskiem. Wśród ruin stała głębszych emocji egzystencja.
jeszcze jedna ściana. W ścianie ostatni głos gruzów: „Dziś jest piąty sierpnia Książka doczekała się dwóch
2026 roku, dziś jest piąty sierpnia 2026 roku, dziś jest... ekranizacji – pierwszej w 1966 r.,
a drugiej, w roku 2018. Na zdjęciu:
tłum. Adam Kaska kadr z filmu z 1966 r.
185