Page 194 - polski4
P. 194
– Wesołych świąt życzę wam, dziewczątka moje! [...] Ale zanim
usiądziemy, muszę wam coś powiedzieć: niedaleko stąd mieszka bied-
drobiazg – tu: małe dzieci na kobieta z nowo narodzonym dzieckiem, a sześcioro drobiazgu*
siedzi skurczone w jednym łóżku, chroniąc się od zimna, bo nie mają
opału. Nawet jeść nie mają co, więc najstarszy chłopiec przyszedł mi
opowiedzieć o tej biedzie. Czy zgodzicie się, moje dziewczęta, dać im
swe śniadanie jako podarek świąteczny?
Były nadzwyczaj głodne po godzinnym blisko wyczekiwaniu, więc
przez moment nie odezwała się żadna, lecz trwało to tylko chwilę –
bo Ludka wykrzyknęła zaraz z zapałem:
– Jak to dobrze, mamo, żeś przyszła, zanim wzięłyśmy się do je-
dzenia! [...]
Wkrótce wszystko przygotowały i wyruszyły pośpiesznie. [...]
– [...] To anioły do nas przyszły! – wykrzyknęła biedna kobieta,
płacząc z radości. [...]
W kilka minut potem zdawało się istotnie, że jakieś dobre duchy
wzięły się do dzieła. [...] Była to bardzo przyjemna uczta, chociaż nie
brały w niej udziału, i gdy odeszły, zostawiając nieco radości, chy-
ba w całym mieście nie było czterech weselszych osób niż te głodne
dziewczynki, które oddały własne śniadanie, poprzestając na mleku
z chlebem w poranek Bożego Narodzenia.
– To znaczy, że bardziej kochamy bliźniego niż siebie samego i mnie
się to podoba – odezwała się Małgosia, gdy układały podarki [...].
Ubogie były ich dary dla mamy, ale dowodziły wielkiego przywiąza-
pąsowy – jasnoczerwony nia, a ułożone przez nie na środku stołu duże wazony pełne pąsowych*
róż i białych chryzantem nadawały wnętrzu elegancki wygląd. [...]
tłumaczenie Zofia Grabowska
192