Page 47 - 890808_GWK podrecznik kl 3 cz 1 promo
P. 47

19. Małe co nieco            20.  Jesteśmy sobie potrzebni




            No to co?


               — Nie pojadę — Grzegorz prawie płakał — nie pojadę do żadnej nowej
            szkoły, i koniec!

               Mama Grzegorza stała na środku chodnika i też prawie płakała.
               — Przestań się upierać — prosiła. — No, Grzesiu... przecież nie znasz tych

            kolegów, nie wiesz, jacy oni są...
               — Mogę się domyślić — mówił ponuro chłopak. — Już sobie wyobrażam
            te spojrzenia, słyszę to gadanie! Po co się przeprowadzaliście? No, po co?!

               — Dlatego, że z nowego mieszkania można zjechać wózkiem do ogródka.
            Przecież sam wiesz, jak trudno było cię wnosić na trzecie piętro bez windy...

               Grześ patrzył przed siebie. Że też akurat jego musiało to spotkać, wypadek,
            a potem... okazało się, że nie może chodzić. I nie wie, czy kiedyś będzie mógł.
            Rzeczywiście, trzeba było zmienić mieszkanie, no i szkoła też była nowa w tej

            innej dzielnicy.
               — Już widzę, jak się nade mną litują — burczał teraz. — „Biedne dziecko,

            a może dać ci wypracowanie do przepisania, a matematyki też pewnie nie
            rozumiesz”. Ludzie myślą, że jak ktoś jest kaleką... tego, niepełnosprawny,
            to już nie ma własnego rozumu!

               — To właśnie ty myślisz, że koledzy nie mają rozumu — mama popchnęła
            wózek — a może wcale nie będą tacy, tylko...

               — Tylko co?! — rzucił się chłopiec. — Tylko przeciwnie, tak? Wyśmieją
            mnie, tak? Też pięknie!
 Rodzaj męski (ten): chłopiec, stół, kot, pomidor.  Mama Grzesia w końcu się zdenerwowała.

 Rodzaj żeński (ta): dziewczynka, łyżka, kura, cebula.  — Przestań! Zobaczysz, jacy są ci koledzy.
 Rodzaj nijaki (to): dziecko, krzesło, kurczątko, żyto.  Grześ nie miał ochoty próbować, ale nie było rady, stał już przed wejściem


            do szkoły. Mama wtoczyła wózek po podjeździe, potem do klasy. Jakaś
            dziewczynka wstała z krzesła.
               — Ty pewnie jesteś Grzesiek — powiedziała. — Tamten stolik jest twój.

            Wyjmij rzeczy, bo zaraz przyjdzie pani od matematyki. Hej, Krzysiek, już
            przyszedł ten nowy od stolika!

               — Posuń się, bo nie mogę przejść — powiedział na powitanie Krzysiek.
            — Pożałujesz, że przyszedłeś do tej budy, wymagania mają wyższe niż Pałac
            Kultury. Ja na przykład z matmą ani rusz nie mogę sobie poradzić.




                                                                                                          45
   42   43   44   45   46   47   48   49   50   51   52