Page 28 - 890694_GWK_podrecznik_kl3_cz 3_2019
P. 28

87. Mazowsze moje





          Legenda o Wiśle


             Wysoko nad szczytami gór wznosił się stary dwór króla Beskida, władcy
          całego pasma górskiego, i jego żony, Borany, władczyni okolicznych borów.

          Przez wiele lat oboje rządzili mądrze i sprawiedliwie, toteż wszyscy z żalem przyjęli
          wiadomość o śmierci starego króla.
             Borana wezwała wtedy troje swych dzieci, by zgodnie z wolą króla podzieliły
          się władzą.
             — Ty, Lanie, jako syn najstarszy, opiekować się będziesz polami i łąkami.
          Wy zaś obie, Czarnocho i Białko, rozprowadzicie wodę z górskich strumieni

          po polach i łąkach Lana, by wszystko, co żyje, miało jej pod dostatkiem.
             Żywa, zawsze pogodna i wesoła Białka uśmiechnęła się do siostry i skacząc,
          i tańcząc, zbiegła po skałach ku widniejącym we mgle dolinom.
             Poważna i zasępiona Czarnocha skierowała się na drugą stronę góry królowej

          Borany i ostrożnie zaczęła schodzić po zboczu. Wkrótce obie siostry spotkały się
          u podnóża.
             — Płyniemy dalej razem! — zawołała ucieszona Białka.
             — Nigdy się już nie rozstaniemy — zapewniła Czarnocha.
             Nagle przegrodziła im drogę skała, pod którą czekał rycerz Czantor
          w kamiennej zbroi.

             — Zatrzymajcie się, piękne córki Beskida i Borany. Dokąd tak spieszycie?
          Po co chcecie iść do nieznanej, odludnej i dzikiej krainy? Zostańcie tu.
             Siostrom podobała się ziemia Czantora. Zostały więc i z wdzięczności
          za gościnę zrosiły strumieniami zbocza doliny, aż zakwitły tysiącami

          różnobarwnych kwiatów, jakich nikt tu jeszcze nie widział.
             Ale Ziemia rozkazała Czantorowi przepuścić córki Beskida przez skały,
          by poniosły wody dalej ku północy.
             — Nie mogę pozwolić, byście obie popłynęły w obce strony. Wyślijcie
          przodem jedną falę na zwiady — poradził. — Niech się rozejrzy, a gdy wróci,
          opowie, co widziała…

             Czantor rozsunął skały i pierwsza fala wyszła przez nie onieśmielona,
          niepewna, co ją czeka.
             — Idź, falo, któraś wyszła — żegnały ją siostry. — Idź przed siebie i wracaj
          co prędzej z wieściami o tamtych borach i lasach, o tamtych łąkach i polach…

             „Wyszła” — bo tak nazwały falę powstałą z połączonych wód — wypłynęła
          przez skalną szczelinę.
             Biegła żywo po kamieniach, pluszcząc i szemrząc beztrosko. Mijała ciemne
          bory i jasne zagajniki, zielone pola i ukwiecone łąki…


          26
   23   24   25   26   27   28   29   30   31   32   33