Page 60 - polski 5 cz2
P. 60
Robin słuchał ponuro.
– Pomóż, Robin Hoodzie! – błagał wieśniak. – Bez twej pomocy nic,
tylko śmierć pozostanie nam, naszym kobietom i naszym dzieciom.
– Pomogę wam! [...]
A tymczasem we wsi trwał prawdziwy sądny dzień.
3
3 Nottingham – czyt. notingem Szeryf Nottingham siedział na ganku przed największą chatą
we wsi na szerokiej ławie, zarzuconej szkarłatnym suknem . Ubrany
5
4
4 szkarłatny – ciemnoczerwony
był we wspaniałe szaty, gęsto przetykane złotem i naszywane dro-
5 sukno – tkanina z czystej wełny
gimi kamieniami. Na szyi zawiesił długi złoty łańcuch, na palcach
rąk, opartych władczo na rozstawionych kolanach, błyszczało kilka
6
6 pisarz – tu: urzędnik wspaniałych pierścieni. Obok niego na niższej ławie siedział pisarz ,
notujący wyznaczane przez szeryfa kary i grzywny.
Pisarz wywoływał kolejno wieśniaków. Wywołany podchodził
bliżej, przed samo oblicze szeryfa. Pisarz wyliczał jego długi, winy
i przestępstwa. Winowajca słuchał z opuszczoną w beznadziei gło-
wą, czasem próbował bronić się lub błagać o litość. Ale szeryf prze-
rywał przeważnie i wydawał bezlitosny wyrok. [...]
Scenę sądu przerwało na chwilę drobne wydarzenie. Drogą od lasu
posuwał się ku środkowi wsi niewielki pochód. Przodem jechał wózek
wyładowany sianem i zaprzężony w małego osiołka. Dookoła wózka
postępowało czterech mnichów, w brunatnych habitach, z ogrom-
nymi kapturami, ocieniającymi twarze. Jeden z nich ciągnął za uzdę
osiołka, pozostali otoczyli wóz, popychając go i podtrzymując, gdy się
przechylał i podskakiwał na głębokich wybojach drogi. […]
Doszli do placu, na którym odbywał się sąd.
Szeryf patrzył na nich nie bez zdziwienia, że kroczą tak śmiało,
nie zatrzymując się, wprost przed niego. Pisarz przerwał wyczytywa-
nie przestępstw.
– Czy nie przeszkodzimy waszej wielmożności – spytał pokornie
pierwszy mnich, zatrzymując się przed szeryfem i kłaniając mu się
nisko – jeśli odpoczniemy sobie chwilę w tej wiosce?
– Odpoczywajcie! – zgodził się dobrotliwie szeryf. – Możecie na-
wet posłuchać sprawiedliwych sądów, jakie wydaję tutaj w imieniu
króla.
– Sprawiedliwość królewska miła jest Bogu – skłonił się jeszcze
raz mnich.
Wóz posunął się jeszcze kilka kroków, a wszyscy mnisi stanęli
w pobliżu ganku, z którego sądził szeryf, i przyglądali się przebiego-
wi procesu.
Następny podsądny oskarżony był o zranienie sarny w królew-
skim lesie.
58