Page 63 - polski 5 cz2
P. 63

Nagle stała się rzecz niespodziewana. Pierwszy mnich wyciągnął
          spod habitu jakąś wielką płachtę, skoczył błyskawicznie ku szeryfowi,
          zarzucił mu płachtę na głowę. W tym momencie znalazło się przy
          nim dwu innych mnichów, a ostatni podbiegł do pisarza i okutał
          mu, podobnie jak pierwszy szeryfowi, głowę. [...] [Gdy rozwiąza-
          no porwanych, byli w lesie, a] dookoła stali ludzie Robin Hooda.
          On sam siedział na pieńku i patrzył drwiąco na szeryfa, który trzęsąc
          się ze strachu, stał przed nim jak podsądny przed sędzią.
            – Dawno nie widzieliśmy się, wasza wielmożność – mówił Robin
          Hood – a mam z wami wiele spraw do omówienia. Darujcie mi, że uży-
          łem trochę brutalnych sposobów, aby doprowadzić do tego spotkania.
            – Ta bezczelność nie ujdzie ci płazem! – wykrzyknął szeryf, bra-           7   brawura  –  lekceważenie  niebez-
          wurą  chcąc pokryć trzęsący nim strach.                                      pieczeństwa, chęć popisania się
               7

























































                                                                                  61
   58   59   60   61   62   63   64   65   66   67   68