Page 46 - polski 6 cz2
P. 46
Dopadła granicy posesji i przyczaiła się za krzakiem bzu. Była
całkiem przemoczona, oczy zalewała jej woda spływająca z grzywki,
suknia lepiła się do grzbietu. Przez szum ulewy słyszała głosy braci
Lisieckich. Nie mówili wiele. Pies już nie wył, tylko piszczał cichut-
ko. Ida rozchyliła gałęzie bzu i wyjrzała wprost na ociekającą wodą,
rozradowaną fi zjonomię starszego z braci.
Co oni tam robią?
Rozchyliła gałęzie mocniej.
Szelest liści zwrócił uwagę chłopca. Czujnie uniósł głowę.
Z nagłą decyzją Ida runęła przez krzaki na wprost, zbierając na
siebie całą wilgoć z liści i gałązek.
2
2 dyszkancik – dyszkant, tu: wy- – Ruda idzie! – wrzasnął przeraźliwy dyszkancik i w jednej chwili
soki piskliwy głos dwie drobne fi gurki w pelerynach i kaloszkach pognały opętańczym
galopem przez trawnik sąsiedniej posesji ku przejściu na ulicę Mic-
kiewicza.
Ida usłyszała skowyt psa.
I jednocześnie pod swymi nogami ujrzała puszkę farby, pędzel
i długą smugę zieleni, rozlaną na betonowej ścieżce.
44
44
0717_881217_polski_kl6_cz_2_DRUK.indd 44 17.07.2019 20:21:22