Page 12 - polski 8 cz2
P. 12

pretensje zostały przez sąd odrzucone, zwrócił się do mnie pewien ciemny
                                                            11
        11  Goas – czyt. gołs               typ, niejaki Goas , podesłany mi przez prezesa Donovana. Ale wtedy o tym
                                            nie wiedziałem. Ten Goas przedstawił mi się jako monter-elektryk i powie-
                                            dział mi, że na wszystkie moje dolegliwości, na te łupania i iskrzenia jest tylko
                                            jedna rada – żebym się dał do reszty zgenializować. W tym stanie zdrowia,
                                            w jakim się znajdowałem, nawet myśleć nie mogłem o wyścigach samochodo-
                                            wych, cóż więc miałem robić? Zgodziłem się, proszę Wysokiego Sądu, i Goas
                                            zaprowadził mnie na drugi dzień do działu montażowego Cybernetics...
                                            Sędzia: To znaczy, że panu wyjęto?...
                                            Johns: No, tak.
                                            Sędzia: I na to miejsce włożono?...
                                            Johns: No, tak, ale ja nie rozumiałem, dlaczego oni tak chętnie mi to zrobili,
                                            na dogodnych warunkach z długoterminową spłatą. Ale teraz to już dobrze
                                            wiem! Oni chcieli, proszę Wysokiego Sądu, żebym pozbył się tej starej pół-
                                            kuli! Bo przedtem sąd odrzucił ich roszczenia na tej podstawie, że ten bied-
                                            ny kawałek mojej starej głowy nie mógłby samoistnie wegetować, gdyby mi
                                            zabrano całą resztę, więc nic im sąd nie przyznał. Dlatego [...] podesłali mi
                                            tego Goasa, żebym się sam zgodził na usunięcie tego starego kawałka i w ten
                                            sposób wpadł w sidła ich szatańskich planów! Ale to szaleństwo ma, na szczę-
                                            ście, krótkie nogi! […] Ja jestem czempionem wyścigowym o nazwisku Harry
                                            Johns, a nie żadną maszyną.
                                            Prezes Donovan: Nieprawda! Maszyną pan jesteś!
                                            Johns: Taak? No, to kogo właściwie firma skarży? Na jaki adres opiewa po-
                                            zew sądowy? Jakiejś maszyny czy mój, Mr. Johnsa? Panie sędzio, może zechce
                                            pan wyjaśnić tę kwestię...
                                            Sędzia:  Hm...  no  –  pozew  jest  adresowany  do  Harry  Johnsa.  N.  Jork,
                                                      12
        12   44 Avenue – czyt. aweniu; 44 Aleja  44 Avenue .
                                            Johns: Słyszy pan, Mr Donovan? A poza tym, panie sędzio, pozwoli pan,
                                            że zadam jeszcze jedno pytanie w kwestii proceduralnej: czy prawo Stanów
                                            Zjednoczonych przewiduje w ogóle, żeby można występować sądownie prze-
                                            ciw maszynie? [...]
                                            Sędzia: No... e... nie. Nie, tego prawo nie przewiduje.
                                            Johns: Wobec tego sprawa jest całkiem prosta: albo ja jestem maszyną i wte-
                                            dy ta rozprawa w ogóle nie może się odbyć, albowiem maszyna nie może być
                                            stroną w przewodzie sądowym, albo nie jestem maszyną, tylko osobą, a wtedy
                                            jakie prawa rości sobie do mnie jakaś tam firma? [...] Chciałem podkreślić,
                                            po pierwsze, że firma powinna łożyć na moje utrzymanie, bo nie mam z czego
                                            żyć. Zarząd Motoklubu unieważnił mój start w wyścigach [...] sprzed miesią-
                                            ca, oświadczając, że moim samochodem kierowało „automatyczne bezludne
                                            urządzenie”! Kto mnie tak urządził? Oni! Firma Cybernetics, która wysłała
                                                                                    13
        13  paszkwilancki – zniesławiający, mó-  do Motoklubu oszczerczy list paszkwilancki ! Odbierają mi chleb, więc niech
        wiący o kimś źle                    płacą na moje utrzymanie i niech dostarczają mi części wymiennych! Może
                                            to moja wina, że tak się wciąż przepalam, to tu, to tam?! Mało tego, przy

                                       10
   7   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17