Page 154 - polski 6 cz2
P. 154

Lecz w tejże prawie chwili doznałem niewypowiedzianej radości.

                                            Znalazłem w kieszeni duży nóż składany. Nie mógł on mi zastąpić
                                            broni, ale w moim położeniu był nieoceniony. [...]
                                               Tymczasem  tarcza  słoneczna  zapadła  w  morze,  należało  sobie
                                            wyszukać jaki nocleg, nim się zupełnie ściemni. Olbrzymie rozło-
                                            żyste  drzewo  rosło  o  kilkadziesiąt  kroków.  Postanowiłem  na  nim
                                                                                                                  5
       5   liana – roślina zwrotnikowa      noc przepędzić. Za pomocą wystających sęków i zwieszonych lian
                                                                                    6
       o bardzo cienkich i długich ło-      wdrapałem się na wysokość kilku sążni , a usiadłszy między dwoma
       dygach, najczęściej oplatająca       dużymi gałęziami, przywiązałem się do nich moim wełnianym pa-
       drzewa                               sem i wkrótce zasnąłem. [...]
       6  sążeń – dawna jednostka dłu-         Mimo niezmiernego zmęczenia spałem bardzo czujnie i niespo-
       gości, w Polsce równy ok. 1,7 m      kojnie, a gdy słońce wzeszło, zerwałem się nadzwyczaj uradowany,
                                            że się przecie noc nieznośna skończyła. [...]
                                               Na łące nic nie znalazłem zdatnego na pokarm, a więc odważy-
                                            łem się poszukać w lesie. Może też tam znajdę orzechy, jagody, głóg,
                                            a choćby i żołędzie lub wreszcie posilne korzonki. Cokolwiek, byle
                                            tylko zaspokoić żołądek.
                                               I zacząłem się przedzierać przez gąszcz, torując sobie drogę naj-
                                            częściej nożem, przeskakując cierniste krzewy. [...]
                                               Nagle w przejściu przez leśną łączkę, zawadziwszy o grubą łody-
                                            gę, upadłem jak długi. Rozjątrzony głodem i upadkiem, porwałem

                                                                                  7
       7   wywrzeć złość – tu: wyłado-      roślinę, chcąc na niej złość wywrzeć , poszarpać ją w kawałki za to,
       wać złość                            że ośmiela się rosnąć na mojej drodze; lecz podnosząc ją, uczułem
                                            znaczny ciężar. Jakieś duże, spowite szerokim liściem kłosy rosły na
                                            niej. Rozwijam liść i znajduję kolbę, pokrytą ziarnami białożółtawy-
                                            mi wielkości grochu.
                                               Zapach  dość  przyjemny,  kosztuję,  smak  przepyszny,  słodkawo-
                                            -mączysty. Była to, jak się dowiedziałem później, kukurydza. [...]
                                               Poza łąką widać było wysoką górę. Trzeba się na nią wdrapać.
                                            [...] I szedłem bez wytchnienia, drapiąc się po stromym zboczu, aże-
                                            by jak najprędzej dostać się na wierzchołek. Dosięgam go nareszcie
                                            i doznaję nowego zawodu.
                                               Góra, na której się znajdowałem, była najwyższą na całej wyspie,
                                            gdyż  niestety  była  to  wyspa,  na  którą  mię  wyrzuciło  morze.  [...]
                                                                                   8
       8   mila morska – jednostka dłu-     W oddaleniu dziesięciu mil morskich  widać było jakiś ląd, lecz nie
       gości używana w żegludze mor-        mogłem rozpoznać, czy to ziemia stała. [...]
       skiej, równa 1852 metrom                – Jestem więc na wyspie sam jeden! Bez mieszkania! Bez poży-
                                            wienia! Bez broni! Z daleka od ludzi, skazany na śmierć albo może
                                            nędzniejsze od śmierci życie!

                                                                                      opracował Władysław Ludwik Anczyc

                                        152



   0717_881217_polski_kl6_cz_2_DRUK.indd   152                                                                17.07.2019   20:22:44
   149   150   151   152   153   154   155   156   157   158   159