Page 151 - polski 6 cz2
P. 151
w miejscu, gdzie woda ledwie sięgała do kolan, ale potężny bałwan pędził od morza i mógł mnie znowu
porwać na głębię. Mimo bólu zerwałem się, biegnąc co sił ku lądowi, [...] i dostawszy się na bliski wzgó-
rek, kędy już nie sięgał zalew, padłem jak martwy.
Długo leżałem, oddychając po strasznej walce z okropnym żywiołem. Bezsilny, nieczujący władzy
w skostniałych członkach, nie mogłem ruszyć się z miejsca. Tymczasem burza coraz bardziej wolniała,
znać ostatnie jej wysiłki roztrzaskały szalupę. Niebo wypogadzać się zaczęło.
149
0717_881217_polski_kl6_cz_2_DRUK.indd 149 17.07.2019 20:22:43