Page 166 - polski 6 cz2
P. 166
kanapki mu zrobiła. Przed wyjściem uspokajał ją, powiedział: „Niusieńka – bo mama miała na imię
Anna – to potrwa kilka godzin, najwyżej trzy dni”. Okazało się potem, że zginął w Śródmieściu, nieda-
leko Alei Róż trzeciego dnia powstania.
A jaki był ten pierwszy dzień powstania?
Byliśmy na strychu w jednym z budynków przy Belgijskiej i kolega w pewnej chwili zobaczył samolot,
usłyszeliśmy strzały. Wtedy wiedzieliśmy, że się zaczęło. Wyszliśmy na ulicę, mnie postawili przy Kon-
duktorskiej. Miałem kierować naszych na Belgijską 5, gdzie mieliśmy sztab w jakimś mieszkaniu. Miałem
opaskę, przepustkę, żeby móc przechodzić przez nasze posterunki, zadania. Zlecano mi głównie przeno-
szenie listów, paczek, lekarstw, czasami amunicji. Nie strzelałem, bo koledzy mi nie pozwalali.
Chronili dziecko, którym pan jednak był.
Na ile mogli, ale przecież na co dzień patrzyłem na tragedie. Któregoś dnia spotkałem mojego kolegę
Jureczka. Miał może z 16 lat. Miałem hełm, granat, lornetkę. Tyle że ten hełm był pęknięty. W pewnym
momencie ktoś krzyknął, że pałacyk Szustra się pali. Jureczek poprosił mnie, żebym pożyczył mu ten
hełm, bo chciał lecieć gasić. Nie dałem, bo był przecież uszkodzony. Niedługo potem przynieśli Jurecz-
ka, dostał postrzał w głowę. Nie mogę do dziś sobie darować, że mu tego hełmu nie dałem, bo może by
przeżył. Takich sytuacji, że patrzyło się na śmierć, było więcej, także później. Widziałem kiedyś z balko-
nu grupę szabrowników, którzy szli od Belwederskiej. Nagle zatrzymał się samochód, z którego wyszedł
jeden oficer niemiecki. Padły strzały, tłum się rozpierzchł. Został, klęcząc, młody chłopak, bo był ranny.
[…] Byłem w szoku, jak tak można?
Powstańcy przemierzający zniszczone ulice Warszawy
164
0717_881217_polski_kl6_cz_2_DRUK.indd 164 17.07.2019 20:22:49