Page 53 - polski 6 cz2
P. 53
w środku czoła, a hekatonchejrowie o stu rękach przerażali swą siłą
niezłomną. Uranos nie był zadowolony z tego potomstwa, które było
szkaradne lub okrutne. Wszyscy oni napełniali go strachem i odrazą.
Nie spodziewając się po nich ani wdzięczności, ani poszanowania
swej władzy ojcowskiej, strącił ich w bezdenne czeluści Tartaru.
Stamtąd nie było już powrotu. Tartar rozciągał się tak głęboko
pod ziemią, jak wysoko ponad nią roztacza się niebo. Kowadło
z brązu, rzucone z wysokości nieba, leciałoby dziewięć dni i dziewięć
nocy, zanim dosięgłoby powierzchni ziemi . Podobnie długo, a może 1 Łatwo obliczyć tę przestrzeń.
1
jeszcze dłużej wędrowałoby owo kowadło do głębin Tartaru, gdzie Okazuje się, że w naszym poję-
panuje noc potrójna. Ktoś, kto by tam wszedł, nie zdołałby przez ciu niebo greckie nie było zbyt
rok cały dojść do ostatecznych granic tego bezmiaru ciemności, ów wysokie. Droga owego kowa-
zabłąkany podróżny pielgrzymowałby bez przerwy, unoszony gwał- dła wynosiłaby zaledwie półto-
townym wichrem podziemnych huraganów. Wieść niesie, że gdzieś rej odległości Księżyca od Ziemi
pośrodku tych straszliwych mroków stoi smutne dworzyszcze Nocy, (przypis Jana Parandowskiego).
otoczone nieprzeniknionymi chmurami. […]
Razem z bogami rodził się świat. Nad ziemią, która jako ląd stały
wydobyła się z chaosu, świeciło młode słońce, a z chmur spadały
deszcze obfite. Podniosły się pierwsze lasy i ziemię przykryła wielka,
szumiąca puszcza. Po nieznanych wzgórzach błądziły rzadkie zwie-
rzęta. Z wolna rzeczy zaczęły przybierać znajome kształty. Źródła
znalazły swe groty, a jeziora wygodne kotliny; góry śnieżnym grze-
bieniem zarysowały się na jasnym niebie. Gwiazdy lśniły w ciemnych
przestworzach nocy, a kiedy one bladły, ptaki wydzwaniały jutrzence
swą pierwszą pieśń powitalną.
51
0717_881217_polski_kl6_cz_2_DRUK.indd 51 17.07.2019 20:21:24