Page 131 - polski 7 cz 1
P. 131

Majewski, inspektor, dyrektor, Mieszoczkin – rewidował jego tornister. [...]
          Bernard Sieger miał lat osiemnaście, dziewiętnaście, był wzrostu średniego,
          krępy, nieco ospowaty. Rysy twarzy miał wyraziste, nos duży, oczy barwy
          nieokreślonej jak woda. Oczy te patrzały spokojnie, ale ze szczególną uwagą.
          Sieger nigdy nie zdradzał strachu lub złości, gdy go niepokojono, gdy mu
          rozkazującym tonem czegoś „surowo zabraniano”. Na twarzy jego malował
          się stale pewien wyraz, który można by chyba ochrzcić imieniem – uprzej-
          mej drwiny.
             Głowacze   klasy  siódmej  już  po  kilku  lekcjach  spostrzegli,  że  Sieger   3   głowacz – osoba mądra, inteligent-
                      3
          wszystko „kapuje”. Robił przykłady matematyczne niezbyt lotnie, ale bystro,   na, bystra
          tłumaczył Disputationes Tusculanae  Cycerona powoli, ale samoistnie, pisał ćwi-  4   Disputationes Tusculanae (łac.) – czyt.
                                       4
          czenia literackie i „logiczne” na cztery – słowem, był to dobry uczeń. [...]  disputations tuskulane, Rozmowy tusku-
             Pewne trudności miał Sieger z uczęszczaniem na lekcje języka polskiego.   lańskie, jedno z dzieł Cycerona, pisarza,
          Zrazu władza wzbraniała mu wstępu na wykłady prof. Sztettera i dopiero     filozofa i mówcy rzymskiego z I w. p.n.e.
          po upływie miesiąca dała swe zezwolenie.
             Tego dnia lekcja języka „miejscowego” była ostatnia z rzędu, a więc przy-
          padła między godziną drugą a trzecią. Sztetter wszedł do klasy jak zwykle z wy-
          razem niechęci na twarzy, zasiadł i wnet wymienił czyjeś nazwisko, prosząc
          o tłumaczenie z języka polskiego na rosyjski wiersza Czajkowskiego pt. Pająk.
             Ten, kogo spotkał los tak nudny, pragnąc wykręcić się zaczął gadać (rozu-
          mie się po rosyjsku):
             – Panie profesorze, mamy nowego ucznia.
             – Nowy kolega, z Warszawy uczeń... – błaznowali inni.
             – Nowy uczeń? – spytał Sztetter ze zdziwieniem. – Gdzie, jaki uczeń?
             Sieger wstał ze swego miejsca i skłonił się nauczycielowi.
             – A... – mruknął Sztetter. – Wasza familija? 5                          5   Wasza familija? (ros.) – Pańskie na-
             – Zygier – rzekł nowy uczeń.                                            zwisko?
             Nauczyciel zaczął szukać tej familii w spisie abecadłowym pod literą Z –
          i nie znalazł.
             – Mówisz pan... Zygier?
             – Tak. W papierach i w metryce stało: Sieger, jak pisał się mój dziad i oj-
          ciec, dlatego prawdopodobnie zanotowano pod S. Ja nazywam się Bernard
          Zygier, Zet, y, gier...
             Nauczyciel spojrzał na nowego ucznia i smutne oczy jego zajaśniały przez
          chwilę nikłym promyczkiem wesela.
             – Niech będzie Zygier... – powiedział. – Chcesz pan uczęszczać na lekcje
          języka polskiego?
             – Rozumie się! Przecież to nasz język ojczysty... (Wied’ eto nasz rodnoj
          jazyk).
             Sztetter  obejrzał  szybkim  lotem  drzwi  oszklone,  tego  ucznia,  dziennik
          i poruszył wargami, jak gdyby mówił jakieś słowo, czego przecie nikt nie do-
          słyszał. Po chwili rzekł:
             – No... czytaj pan!

                                                                                   129
   126   127   128   129   130   131   132   133   134   135   136