Page 115 - polski 8 cz1
P. 115

2
          Zda mi się, stoi tu jeszcze szereg,
          mur granatowy. Strzały jak baty.
                         1
          Czwartego pułku  czapy i gwery 2
          i jak obłoki – dymią armaty.

          3
          Znowu odetchniesz, grzywo zieleni,
          piasek przesypie się w misach pól
          i usta znowu przylgną do ziemi,                                            Krzysztof Kamil Baczyński
          będą całować długi świst kul.                                              1   czwarty pułk – tzw. czwartacy, od-
                                                                                     dział  żołnierzy Królestwa Polskiego, któ-
          Wisło, pamiętasz? Lesie, w twych kartach                                   ry w czasie powstania listopadowego
          widzę ich, stoją – synowie powstań                                         (1830–1831) wsławił się obroną Olszynki
          w rozdartych bluzach – ziemio uparta –                                     Grochowskiej
          – jak drzewa prości.                                                       2   gwery – rodzaj broni palnej

                                                                                     3   dwururka – strzelba z dwiema lufami,
          4                                                                          dubeltówka
          W sercach rozwianych, z hukiem dwururek 3                                  4   rok sześćdziesiąty trzeci – chodzi
                               4
          rok sześćdziesiąty trzeci .                                                o powstanie styczniowe (1863–1864)
          Wiatr czas zawiewa. Miłość to? Życie?
          Płatki ich oczu? Płatki zamieci?


          5
          Piasku, pamiętasz? Ziemio, pamiętasz?
          Rzemień od broni ramię przecinał,
          twarze, mundury jak popiół święty.
          Wnuków pamiętasz? Światła godzinę?

          6
          I byłeś wolny, grobie pokoleń.
          Las się zabliźnił i piach przywalił.
          Pługi szły, drogi w wielkim mozole,
          zapominały.

          7
          A potem kraju runęło niebo.
          Tłumy obdarte z serca i z ciała,
          i dymił ogniem każdy kęs chleba,
          i śmierć się stała.

          Piasku, pamiętasz? Krew czarna w supły
          związana – ciekła w wielkie mogiły,
          jak złe gałęzie wiły się trupy
          dzieci – i batów skręcone żyły.

                                                                                   113
   110   111   112   113   114   115   116   117   118   119   120