Page 170 - polski 8 cz1
P. 170

Dochodzę do wniosku, że ona jest całkiem dobrą towarzyszką. Zdaję so-
                                            bie sprawę, że bez niej czułbym się samotny i przygnębiony, zwłaszcza teraz,
                                            gdy straciłem swoją posiadłość. Jeszcze jedno: powiedziała, że zgodnie z roz-
                                            kazem będziemy odtąd zarabiać na życie. Ona zajmie się pracą, a ja będę
                                            nadzorował. [...]

                                               Po dziesięciu latach
                                               Po tylu latach dochodzę do wniosku, że pomyliłem się co do Ewy; lepiej
                                            jest żyć poza Ogrodem z nią niż w Ogrodzie bez niej. Z początku sądziłem,
                                            że za dużo mówi, lecz teraz zmartwiłbym się, gdyby ten drogi głos umilkł
                                                                                                  1
        1   kasztan – tu: zakazany owoc     i zniknął z mego życia. Błogosławiony niech będzie kasztan , który nas zbliżył
                                            i odkrył dobroć jej serca i słodycz jej charakteru.

                                            Pamiętnik Ewy przełożony z oryginału
                                               Sobota
                                               Żyję już prawie jeden dzień. Zjawiłam się wczoraj. [...]
                                               Dzisiaj wszystko wygląda o wiele lepiej niż wczoraj. W pośpiechu, aby
                                            zakończyć wczorajszy dzień, góry pozostawiono niewykończone, a niektóre
                                            równiny tak zaśmiecone odpadkami, iż sprawiały przygnębiające wrażenie.
                                            Wspaniałe i piękne dzieła sztuki nie powinny być tworzone w pośpiechu, a ten
                                            majestatyczny nowy świat jest naprawdę najbardziej podniosłym, pięknym
                                            i bliskim doskonałości dziełem, chociaż tak krótko istnieje. W niektórych miej-
                                            scach jest za dużo gwiazd, a w innych za mało, lecz jest na to rada. Ostatniej
                                            nocy księżyc zerwał się z uwięzi, ześliznął i wypadł z całego układu – to wielka
                                            strata; serce mi pęka na myśl o tym. Żadna inna ozdoba ani dekoracja nie
                                            mogą równać się z nim pod względem piękna i wykończenia. Powinien być
                                            lepiej przymocowany. Żebyśmy tylko zdołali go odzyskać... [...]
                                               Wczoraj  po  południu  poszłam  śladami  drugiego  Eksperymentu,  aby
                                            przekonać się, jeśli zdołam, czego on szuka. Nie udało mi się jednak tego wy-
                                            śledzić. Przypuszczam, że jest mężczyzną. Nigdy dotychczas nie widziałam
                                            mężczyzny, lecz to stworzenie właśnie tak wygląda, i jestem pewna, że nim
                                            jest. Czuję, że budzi we mnie większe zaciekawienie niż inne gady. Chyba
                                            jest gadem, a sądzę, że nim jest, bo ma niechlujne włosy i błękitne oczy.
                                            To stworzenie pozbawione jest bioder, a jego ciało zwęża się ku dołowi jak
                                            marchewka, gdy zaś staje, rozpościera ramiona jak dźwig; sądzę więc, że jest
                                            gadem, choć równie dobrze mógłby być jakąś budowlą.
                                               Z początku bałam się go i zrywałam do ucieczki, gdy tylko oglądał się,
                                            myślałam  bowiem,  że  będzie  mnie  ścigać.  Z  czasem  jednak  zauważyłam,
                                            że to stworzenie także próbuje uciekać. Przestałam więc odczuwać onieśmie-

        2   jard – angielska miara długości (ok.   lenie i tropiłam ten Eksperyment przez wiele godzin w odległości dwudziestu
                                                  2
        91 cm)                              jardów , ale bardzo go to niepokoiło i unieszczęśliwiało. W końcu był już tak
                                            udręczony, że wszedł na drzewo. Czekałam na niego dość długo, a potem
                                            zrezygnowana poszłam do domu. [...]
                                               Dziś powtórzyło się to samo. [...]

                                      168
   165   166   167   168   169   170   171   172   173   174   175