Page 161 - polski 8 cz2
P. 161

uwagi na tych zdegradowanych władców świata. Czasami zatrzymywał się
                                                                               7
          przed którym, ale przeważnie wtedy, gdy go uderzył jakiś zabawny despekt    7   despekt – tu: uszkodzenie
          boskich kształtów. Nade wszystko interesowała go sprawa odpoczynku w do-
          skonałym chłodzie i z dala od wrzawy ulicy paryskiej. Szukał też nie tyle
          arcydzieł, ile ławki, na której by mógł usiąść. Zdybał ją po długiej wędrówce
          z sali do sali w narożnym zetknięciu się dwu długich galerii, przeznaczonym
          na schronienie dla Wenus z wyspy Milo.
             W zakątku tworzącym jakby niewielką izbę, oświetloną jednym oknem,
          stoi na niewysokim piedestale tors białej Afrodyty. Sznur owinięty czerwo-
          nym pluszem nikomu do niej przystępu nie daje. Judym widział już był ten
          posąg, ale nie zwracał nań uwagi, jak na wszelkie w ogóle dzieła sztuki. Te-
          raz, zdobywszy w cieniu pod ścianą wygodną ławeczkę, jął dla zabicia czasu
          patrzeć w oblicze marmurowej piękności. Głowa jej zwrócona była w jego
          stronę  i  martwe  oczy  zdawały  się  patrzeć.  Schylone  czoło  wynurzało  się
          z mroku i, jakby dla obaczenia czegoś, brwi się zsunęły. Judym przyglądał się
          jej nawzajem i wtedy dopiero ujrzał małą, niewidoczną fałdę między brwia-
          mi, która sprawia, że ta głowa, że ta bryła kamienna – myśli. Z przenikliwą
          siłą spogląda w mrok dokoła leżący i rozdziera go jasnymi oczyma. Zatopiła
          je w skrytości życia i do czegoś w nim uśmiech swój obraca. Wytężywszy
          rozum nieograniczony i czysty, posiadła wiadomość o wszystkim, zobaczyła   8   wiadomość – tu: wiedzę
                                                         8
          wieczne dnie i prace na ziemi, noce i łzy, które w ich mroku płyną. Jeszcze
          z białego czoła bogini nie zdążyła odejść mądra o tym zaduma, a już wielka
          radość dziewicza pachnie z jej ust rozmarzonych. W uśmiechu ich zamyka się
          wyraz uwielbienia. Dla miłości szczęśliwej. Dla uczestnictwa wolnego ducha
          i wolnego ciała w życiu przyrody. Dla ostrej potęgi zachwytu zmysłów, którego
          nie stępiły jeszcze ani praca, ani zgryzota, siostry rodzone, siostry nieszczę-
          sne. Uśmiech bogini pozdrawia nadchodzącego z daleka. Oto zakochała się
































                                                                                   159
   156   157   158   159   160   161   162   163   164   165   166