Page 95 - polski4
P. 95
Pierwszy odpowiadał Antek.
– Jak się ta litera nazywa? – pytał nauczyciel.
– A! – odparł chłopiec.
– A ta druga?
Antek milczał.
– Ta druga nazywa się be. Powtórz, ośle!
Antek znowu milczał.
– Powtórz, ośle, be!
– Albo ja głupi! – mruknął chłopiec, dobrze pamiętając, że w szko-
le beczyć* nie wolno. beczyć – dziś: beczeć
– Co, hultaju jakiś, jesteś hardy*? Na r o z g r z e w k ę go!... [...] hardy – zuchwały, nieposłuszny
W kwadrans później zaczęła się nauka oddziału wyższego, a niż-
szy poszedł na rekreację* do kuchni profesora. Tam jedni pod dyrek- rekreacja – odpoczynek; dawniej
cją* gospodyni skrobali kartofle, drudzy nosili wodę, inni pokarm dla przerwa między lekcjami
krowy, i na tym zajęciu upłynął im czas do południa. pod dyrekcją – pod
Kiedy Antek wrócił do domu, matka zapytała go: kierownictwem
– A co? uczyłeś się?
– Uczyłem.
– A dostałeś?
– O! I jeszcze jak! Dwa razy.
– Za naukę?
– Nie, ino* na r o z g r z e w k ę. ino – tylko
– Bo widzisz, to początek. Dopiero później będziesz brał i za na-
ukę! – pocieszyła go matka.
Antek zamyślił się frasobliwie.
„Ha, trudno – rzekł w duchu. – Bije, bo bije, ale przynajmniej
pokaże, jak się wiatraki stawiają”.
[...] O wiatrakach [jednak] mowy nie było. [...]
Jednego dnia, było to już we dwa miesiące po wstąpieniu Antka
do szkoły, przyszedł do jego matki nauczyciel i po zwykłych przywi-
taniach zapytał:
– Jakże, moja kobieto, będzie z waszym chłopakiem? Daliście za szeląg – dawna moneta,
niego czterdzieści groszy, ale na początku, i już trzeci miesiąc idzie, jej wartość była różna
a ja szeląga* więcej nie widzę. [...] Ja tam sobie nad nim darmo ręki w różnym czasie; pieniądz
zrywać nie będę. Taka nauka jak moja to nie dla biedaków. jużci – słowo wzmacniające
Zabrał się i wyszedł, a wdowa, patrząc za nim, myślała: wypowiedź
„Jużci* prawda. Jak świat światem, to ino pańskie dzieci chodziły móc wystarczyć na coś –
do nauki. A gdzie zaś prosty człowiek mógłby na to wystarczyć*!...” móc podołać, dać radę
93