Page 129 - polski 5 cz2
P. 129

– Gdzie my jesteśmy! – krzyknął wstrząśnięty Julek. – Co się stało!?
            – Nic nie widzę! – poskarżyła się Jula. – Ciemno tu i pachnie książkami.
            Korytarze spowijał mrok, który nie wydawał się przyjazny, w regałach coś trzeszczało, jakby prze-
          biegały tamtędy stada korników w poszukiwaniu wyjścia z labiryntu. Woń starych książek przywodziła
          na myśl piwnice ich domu, w których latem otwierano drzwi, aby pozbyć się zapachu stęchlizny.
            – Mówiłam, żeby tam nie wchodzić – syknęła Julka. – Takie antykwariaty to podejrzane miejsca –
          dodała spokojniej. – Zawsze musisz być taki ciekawski?
            – Gdybym nie był taki ciekawski, nie ruszalibyśmy się z naszego pokoju – zauważył Julek. – Czytałabyś
          te swoje książki i nigdy nie wychyliłabyś nosa za drzwi.
            – Mógłbyś sobie darować. – Julka rzuciła mu kwaśny uśmiech. – Zaraz coś wymyślę i jakoś się stąd
          wydostaniemy.
            – Mam chyba scyzoryk, no i zapałki oczywiście – ucieszył się Julian, wyciągając z kieszeni przedmioty,
          z którymi rzadko się rozstawał.
            Ostrożnie potarł zapałką o kartonik i nagle żółty płomień oświetlił ściany pułapki. Blask małego ogni-
          ka wydobył z ciemności tajemnicze rysunki wijące się na grzbietach kilku książek.






















































                                                                                 127
   124   125   126   127   128   129   130   131   132   133   134