Page 32 - polski 5 cz2
P. 32

Pewnego  chanukowego  wieczoru  dzieci  dostały  swoje  monety
                                            i jadły smaczne placki; potem usiadły i grały w drejdla. Był to szósty

                                                                                        8
       8   mosiężna lampa – tu: chanu-      wieczór chanukowy. W mosiężnej lampie  paliło się sześć świateł.
       kija, czyli świecznik dziewięcio-    Wcześniej Menasze i Rachela grali wraz z innymi dziećmi. Ale tego
       ramienny                             dnia Menasze powiedział Racheli:
                                               – Rachelo, nie mam ochoty na grę.
                                               – Ja też nie – odpowiedziała Rachela. – Ale co będziemy robić?
                                               – Siądźmy obok lampki chanukowej i po prostu będziemy razem.
                                               Menasze  poprowadził  Rachelę  do  lampki  chanukowej.  Kiero-
                                            wali się zapachem oliwy, w której płonęły knoty. Usiedli na ławie.
                                            Przez chwilę oboje radowali się w ciszy swoim towarzystwem oraz

                                                                   9
       9   emanujący – tu: promieniujący    ciepłem  emanującym   z  maleńkich  płomyczków.  Potem  Rachela
                                            powiedziała:
                                               – Menasze, opowiedz mi coś.
                                               – Znowu? Znasz już moje wszystkie opowieści.
                                               – To wymyśl jeszcze jedną – powiedziała Rachela.
                                               – Jeśli opowiem ci teraz wszystko, co znam, to co zrobię, kiedy się
                                            pobierzemy i zostaniemy mężem i żoną? Muszę zachować trochę
                                            opowieści na przyszłość.
                                               – Nie martw się. Do tej pory będziesz znał mnóstwo nowych opo-
                                            wieści.
                                               – Wiesz co? – zaproponował Menasze. – Tym razem ty mi coś
                                            opowiedz.
                                               – Ale ja nie znam żadnych opowieści – odparła Rachela.
                                               – Skąd wiesz, że nie znasz? Po prostu mów, co ci przyjdzie do gło-
                                            wy. Ja tak robię. Kiedy mnie proszą, abym coś opowiedział, zaczy-
                                            nam mówić, nie wiedząc, co mi z tego wyjdzie. Ale jakoś tak jest,
                                            że opowieść przychodzi sama z siebie.
                                               – Mnie się to nie uda.
                                               – Spróbuj.
                                               – Będziesz się ze mnie śmiał.
                                               – Nie, Rachelo, nie będę się śmiał.
                                               Nastała cisza. Słychać było trzask drewna palącego się w piecu. Ra-
                                            chela wciąż się wahała. Końcem języka zwilżyła wargi. Potem zaczęła:
                                               – Pewnego razu byli sobie chłopiec i dziewczynka.
                                               – Mhm.
                                               – On miał na imię Menasze, a ona Rachela.

                                               – No.
                                               – Wszyscy myśleli, że Menasze i Rachela są niewidomi, ale oni
                                            widzieli. Wiem na pewno, że Rachela widziała.
                                               – A cóż ona widziała? – spytał Menasze.

                                        30
   27   28   29   30   31   32   33   34   35   36   37