Page 157 - polski4
P. 157
Pani Twardowska na Rynku Krakowa ulepiła z gliny domek,
w nim przedawała* garnki i misy. Twardowski za bogatego przebra- przedawać – sprzedawać
ny pana, przejeżdżając z licznym dworem, tłuc je zawsze czeladzi
kazał. A kiedy żona ze złości wyklinała w pień, co żyje, on siedząc
w pięknej kolasie*, śmiał się szczerze i wesoło. kolasa – lekki, odkryty pojazd
Złota miał zawsze by* piasku; bo co chciał, to diabeł znosił. Kiedy konny
długo dokazuje, raz był zaszedł w bór ciemnisty bez narzędzi czarno- by – jakby
księskich. Zaczął dumać zamyślony; nagle napada go diabeł i żąda,
aby niezwłocznie udał się prosto do Rzymu.
Rozgniewany czarnoksiężnik mocą swojego zaklęcia zmusił biesa
do ucieczki; zgrzytając kłami ze złości, wyrywa sosnę z korzeniami
i tak silnie Twardowskiego uderza po nogach obu, że jedną zgru-
chotał całą. Od onej doby był kulawy i zwany odtąd powszechnie
kuternogą.
W ostatku sprzykrzywszy sobie zły duch, czekając dość długo na
duszę czarnoksiężnika, przybiera postać dworzana* i jako biegłego dworzan – dziś: dworzanin
lekarza zaprasza niby do swojego pana, że potrzebuje pomocy. Twar-
dowski za posłańcem śpieszy do pobliskiej wioski, nie wiedząc, że
w niej się gospoda nazywała Rzymem.
Skoro tylko próg przestąpił onego mieszkania, mnóstwo kruków,
sów, puchaczy osiadło dach cały i wrzaskliwymi głosy napełniło po-
wietrze. Twardowski od razu poznał, co go może tutaj spotkać, więc
z kołyski dziecię małe, świeżo dopiero ochrzczone, porywa drżący na
ręce, zaczyna piastować*, gdy w własnej postaci wpada diabeł do izby. piastować – nosić na rękach,
Chociaż był pięknie ubrany – miał kapelusz trójgraniasty*, frak opiekować się
niemiecki, z długą na brzuch kamizelką, spodnie krótkie i obcisłe, trójgraniasty – mający trzy
a trzewiki ze sprzączkami i wstążkami, wszyscy go poznali zaraz, bo wystające krawędzie
wyglądały rogi spod kapelusza, pazury z trzewika i harcap* z tyłu. harcap – warkocz peruki męskiej,
Już chciał porwać Twardowskiego, gdy spostrzegł wielką przeszko- noszony w XVIII wieku przez
żołnierzy; tu: ogon
dę, bo małe dziecię na ręku, do którego nie miał prawa. Ale bies wnet
znalazł sposób; przystąpił do czarnoksiężnika i rzecze:
– Jesteś dobry i prawy szlachcic: zatem verbum nobile debet esse stabile*. verbum nobile debet esse
Twardowski, widząc, że nie może złamać szlacheckiego słowa, zło- stabile – (łac.) słowo szlacheckie
żył w kołyskę dziecię, a wraz ze swym towarzyszem wylecieli wprost powinno być dotrzymane
kominem.
Zawrzało radośnie stado sów, wron, kruków i puchaczy. Lecą wy-
żej, coraz wyżej. Twardowski nie stracił ducha; spojrzy na dół, widzi
ziemię, a tak wysoko poleciał, że wsie widzi takie małe jak komary,
miasta duże jakby muchy, a sam Kraków by dwa pająki razem.
Żal mu szczery serce ścisnął; tam zostawił wszystko drogie, co polu-
bił i ukochał; a więc podleciawszy wyżej, gdzie ni sęp, ni orzeł Karpat
155