Page 144 - polski 8 cz1
P. 144
słowami. Milczenie jest przeciwieństwem głosu, a słowa są głosem – tłumaczy.
Więc pytam.
Nie wie, gdzie się urodziła, nie wie, kim byli jej rodzice. Wszystko za-
pomniała. Nie pamięta też, w jaki sposób znalazła się w lesie, ale pamięta,
że chodziła po lesie bardzo długo, zanim schowała się w tej starej stodole.
Z nagłym ożywieniem: Po wojnie wozili mnie po okolicznych wsiach,
gdzie mieszkali niegdyś Żydzi, i zawieźli nawet do miasteczka. Pokazywali
mnie jak w cyrku. Czyja ona? – pytali. We wsiach Żydów nie było, w mia-
steczku zostało czterech. Nie znali mnie. I nie można było już nic zrobić. Już
tak musiało pozostać.
– Imię sama sobie wybrałam. Zofia. Ładne, prawda? Spodobało mi się.
Nie pytam więcej, ale Zofia zastanawia się nad czymś i po raz pierwszy
pojawia się na jej twarzy wyraz skupienia. W tej chwili rzeczywiście przypo-
mina bezradną małpkę.
Mówi: Ile to się inni nacierpieli... A mnie nikt nie bił, nie męczył... Niem-
ca na oczy nie widziałam... Ale jest tak, jakby mnie zabili. Bo nie jestem ta
2
2 szok – reakcja psychiczna, czasem sama. Imię, nazwisko, data urodzenia – nie moje. Doktor mówił: szok . Nie
bardzo silna, wywołana negatywnymi wiem, co było przedtem i jaka ja byłam. Więc jest tak, jakby mnie nie było.
przeżyciami Drobne kropelki obsiadły jej czoło. Ściera je wierzchem dłoni i tym ru-
chem jak gdyby starła dręczące ją myśli, bo już znowu się uśmiecha:
– Widziała pani kiedyś człowieka, co go wojna zabiła, a on żyje?
142