Page 76 - polski 8 cz1
P. 76
nad ogrodami i nad dziewiczym lasem Panamy i staczało się z wolna za mię-
dzymorze, ku drugiemu oceanowi, ale i Atlantyk był jeszcze pełen blasku,
w powietrzu widno zupełnie, więc czytał dalej:
Tymczasem przenoś duszę moją utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych…
Zmierzch dopiero zatarł litery na białej karcie, zmierzch krótki jak
mgnienie oka. Starzec oparł głowę o skałę i przymknął oczy. A wówczas „Ta,
co jasnej broni Częstochowy” zabrała jego duszę i przeniosła „do tych pól
malowanych zbożem rozmaitym”. Na niebie paliły się jeszcze długie szla-
ki czerwone i złote, a on w tych światłościach leciał ku stronom kochanym.
Zaszumiały mu w uszach lasy sosnowe, zabełkotały rzeki rodzinne. Widzi
wszystko, jak było. Wszystko go pyta: „Pamiętasz?”. On pamięta! A zresztą
widzi: pola przestronne, miedze, łąki, lasy i wioski. Noc już! O tej porze już
zwykle jego latarnia rozświecała ciemności morskie – ale teraz on jest we
74