Page 114 - polski 5 cz1
P. 114
– Ja zaś, Aniu, stokroć wolę ciebie od całego tuzina chłopców –
odpowiedział Mateusz, gładząc jej dłoń. – Zapamiętaj sobie... od tu-
zina chłopców. Czy któryś z chłopców zdobyłby może stypendium
2
2 Avery – czyt. aweri Avery’ego , co? Zdobyła je dziewczynka... moja dziewczynka, z któ-
rej jestem dumny!
Uśmiechnął się do niej swym dobrym, nieśmiałym uśmiechem.
Wspomnienie tego uśmiechu zabrała Ania do swego pokoiku,
gdzie spędziła tego wieczora długie chwile u otwartego okna, myśląc
nad przeszłością i marząc o przyszłości. [...]
– Mateuszu, Mateuszu... co się stało? Mateuszu... czy ci słabo? –
Tak wołała Maryla, a z każdego jej drżącego słowa przebijał niepo-
kój. Ania wchodziła właśnie do sieni, trzymając w rękach ogromny
pęk białych narcyzów.
112