Page 115 - polski 5 cz1
P. 115
Dużo czasu potem minęło, zanim mogła znieść znowu widok
i zapach tych kwiatów – od chwili gdy usłyszała przerażony głos i uj-
rzała Mateusza stojącego w drzwiach, z jakąś gazetą złożoną w ręce,
z twarzą jakby zesztywniałą, popielatą.
Ania rzuciła kwiaty i podbiegła ku niemu jednocześnie z Marylą.
Ale było już za późno; zanim zdołały go podeprzeć, Mateusz runął
na progu.
– Zemdlał! – krzyknęła Maryla. – Aniu, biegnij po Marcina...
prędko, prędko! Jest w stajni.
Marcin, nowo przyjęty parobek, który właśnie powrócił z poczty,
natychmiast pośpieszył po lekarza, zawiadamiając po drodze o tym,
co się stało, państwa Barrych . Pani Linde , znajdująca się przypad- 3 Barry – czyt. beri
3
4
kiem na Sosnowym Wzgórzu, przybiegła wraz z nimi. Zastali Anię 4 Linde – czyt. lind
i Marylę blade i przerażone, starające się na próżno przywrócić Ma-
teusza do przytomności.
Pani Linde łagodnie odsunęła obie kobiety, zbadała puls i przy-
łożyła ucho do serca Mateusza leżącego na ziemi, po czym smutnie
spojrzała na ich strwożone twarze i łzy napłynęły jej do oczu.
– Ach, Marylo – rzekła poważnie. – Nie sądzę, byśmy mogły mu
jeszcze dopomóc.
– Pani Linde, czy pani myśli... pani nie sądzi chyba... czy Mate-
usz... czy...
Ania nie mogła wymówić tego strasznego wyrazu. Pobladła, słabo
jej się zrobiło.
– Tak, dziecko, obawiam się, że tak. Spójrz na jego twarz. Jeśli
ktokolwiek widział ten wyraz twarzy tak często jak ja, to rozumie,
co on znaczy.
Ania spojrzała na nieruchomą twarz Mateusza i dopiero teraz
spostrzegła na niej znamię śmierci.
Przybyły lekarz stwierdził, że zgon nastąpił nagle, bez bólu, spo-
wodowany zapewne jakimś silnym, gwałtownym wzruszeniem.
Tajemnica tego wzruszenia odnalazła się w dzienniku trzymanym
w ręce przez Mateusza, a przywiezionym właśnie rano z poczty. Za-
wierał on wiadomość o bankructwie Banku Abbey . 5 Abbey – czyt. ebi
5
Smutna nowina szybko obiegła Avonlea . Przyjaciele i sąsiedzi 6 Avonlea – czyt. awonli
6
tłumnie przybywali na Zielone Wzgórze, aby okazać współczucie
pozostałym i sympatię zmarłemu. Po raz pierwszy cichy, skromny
Mateusz Cuthbert stał się ważną osobistością. Biały majestat śmier- 7 Cuthbert – czyt. katbert
7
ci pochylił się nad nim i ukoronował jego czoło.
Kiedy łagodna noc rozpostarła się ponad Zielonym Wzgórzem,
stary dom Cuthbertów zaległa uroczysta cisza. W bawialni spoczywał
113